4.09.2012

Şeirlərim polyakca

21 sierpnia

Z dalekiej podróży pędziłem do ciebie
licząc dni.
A teraz jesteś przy mnie
w moich rękach ręce twoje
i patrzysz w moje
pełne zmartwienia oczy.
Nie mam nic dla ciebie
spacer po bulwarze nie na moją kieszeń.
Tu potrzeby rosnących dzieci
tu bulwar
a tu spacer po bulwarze.
Na cichym krańcu
halaśliwego bulwaru
zostanie pusty
stół dla czterech osób
i dzisiejsze zamówienia:
lody, koktajl, bakalie, szampan itp...
Za chwilę statek wypłynie w morze
brakuje pasażerów –
czterech osób
Zapytają fale
podpór
brakuje –
czterech osób.
Przylecą mewy
licząc
ludzi na bulwarze
brakuje –
czterech osób.
Przyszły rok –
jubileusz
oto pocieszenie.
Tej nocy posiedzimy
do rana
kosztując nasze wspomnienia.


pień do mięsa
ręce twoje porąbane
cień i korzeń porąbany
na twarzy pełno szram
pogłaszczą cię solą
pobiją cię
wraz z mięsem
stałeś się ofiarą kata
jak twoja głowa wytrzymuje
krzyk i jęk mięsa
odgłos siekiery
gdybyś wybuchnął płomieniem
zagrzalibyśmy się przy twoim cieple
jeszcze odtąd
każdego dnia nie mało mięsa
będzie rąbane
na twojej porąbanej twarzy
nieszczęsny krwawy pnie

* * *
Nie ma ani ciebie,
ani kogoś, z kim mógłbym podzielić swoje troski.
Wszystkie troski czekały na twoje odejście.
Nie wiem co przeżywać -
czy brak ciebie czy obecność trosk.
Kiedyś zwykłe troski,
teraz najcięższa udręka
napadła na mnie.
Troska, udręka,
każda strata jest ciężka,
a ciężar jest udręką.
Przyjdź, chodź wyciągnij mnie z bycia bez ciebie.

ubrania z witryn
ubrania z witryn wciąż wyczekując
wstydzą się bardzo
wstydzą się
przebierania się
przez obce ciała
błagające spojrzenia
ubrań z witryn
mówiących “zabierz mnie, zabierz stąd”
sięgają aż do drzwi wyjściowych
ubrania z witryn
uwierzą przez chwilę miłym spojrzeniom
ubrania z witryn
wiszą w nadziei
od świtu do zmierzchu
ubrania z witryn
w swojej wyobraźni
chodzą w wiosenne noce
po samotnych ulicach miasta
przytulone do ciepłego ciała

Życie

Życie podzielone na lata
uderzają wskazówki zegara
co godzinę
dzień prosi miesiąc o czas
rok uzależniony od pór roku
życie niewolnikiem lat
lata stronicami życia
wszystko w ruchu
życie
liczy i dodaje
żyjących i odchodzących
my jesteśmy
na końcu tej listy
jesiennym wieczorem na przystanku trolejbusowym
przystanek trolejbusowy
wieczór porą jesięnną
suche liście tańczą
na lekkim wietrze
drzewo zgubiło swój cień
budzi smutek w sercu
czas stoi
pomiędzy drzewem zgubiwszymi swój cień
a przystankiem autobusowym
jest pewna rozłąka
w ciemnościach twoje oczy
otworzył drzwi rozłąki trolejbus
czeka na ciebie...

1 września 1995

1 września
ubrane na czarno biało dzieci
śpiesząc się do szkoły
stoją przy drodze.
Stoisz przy oknie
czekasz na mnie
Czekasz na kwiatek
w pustym wazonie
A ja na froncie
myśli z tobą
“nie ma nawet
kwiatka w moim pokoju”,
żebym mógł trzymać
w pożółkłej szklance...
Telefonu też nie ma
żebym suchymi gratulacjami
mógł oderwać cię
od okna.
W Rosji nie składa się gratulacji.
Nie lubię pić,
mógłbym wypić i zapomnieć o swoich grzechach
Tej nocy ogień twojej nieobecności
zabierze mój sen.
Wysyłam do ciebie
przez linie frontu
troskliwe spojrzenia
swoich oczu pełnych gratulacji.

Sen

Miałem mieszane sny
w nich koty morskie
myśli wiszące na wskazówkach
połykają nocne godziny
za oknami przedwczesna ciemność
z nieba znika światło księżyca
noc płynie w kierunku świtu
więdnące kwiaty firanek
wciąż patrzą na mnie
wieje słaby wietrzyk
z mieszanych myśli
noc wciąż trwa
nadzieje poranka trzymają
za klamkę mych drzwi
krzyczy do mojego ucha zgubiony czas
niszczy się pusta przestrzeń
tej nocy nie ma ciebie w moich snach
tej nocy i mnie nie ma w moich snach
ani dnie ani noce nie są moje
za oknami przedwczesna ciemność
w tej ciemności
moja tęsknota i pragnienie
w tej ciemności
jakbym wisiał
na wskazówce zegarka

Drzwi nadziei

Ty, ja
zmęczone nadzieje,
pożółkłe marzenia
zatrzymały się na progu
nikt ich nie woła
nikt nie odprowadza...
znowu ty, ja
i ci, którzy zmęczeni pożółkli
przy drzwiach nadzieji.

Nakryty stół dla dwojga
Pusty nakryty stół dla dwojga
gaworzenie niemowlęcia
bawiącego się rączkami,
spojrzenie utkwione w drzwi
i kobieta ukrywająca swój płacz
z kielichem w ręku.
Jest cięższy
nawet od rozłąki
kielich pełny łez.

* * *
Chodzę po ulicach Moskwy
samotny, sam.
Nie ważne
czy to Mоskwа, czy Mаdryt.
Nieznajome ulice
nieznajoma dziewczyna z papierosem
nieznajoma samotność
strasząca mnie.
Kraj obcy
ludzie inni
albo ja jestem obcy
albo kraj
albo winna rozłąka.
brak ciebie
liście bawią się w chowanego
na dworze
wspomnienia w samotnym domu
wyobraźnia po tamtej stronie góry
jestem obcy
gwiazdy mnie nie znają
rano wszystko jest
zielone jak dolina
brak ciebie w bezsennej nocy jest
jak okno przy zgaszonym świetle

* * *
Tej nocy
niepokojąca ciemność
ogarnęła ulice miasta.
Tej ciemności
boją się dzieci miasta,
kobiety ciężarne.
Czego chce ta ciemność
od nocy tego
miasta, gdzie dnie są obce.

urodziny

od wielu lat na urodzinach swoich
rodzimy się bez matki na tym świecie
tego poranka znów się urodziłem
z bólem i radością
w zimnym lutym
w zimnym życiu
marzenia pokrojone
od pewnego czasu
swoje urodziny obchodzę sam
ktoś pamięta, ktoś nie,
wszyscy pamiętali
cieszyli się, świętowali
kiedy mój tata obchodził moje urodziny
dzisiaj jako pierwszy pogratulował mi
mój syn żołnierz
o wpół do ósmej
siedzę w ciepłym pokoju
mój syn marznie na froncie
czy urodziłabyś mnie znów mamo
w zimnym miesiącu lutym

Drogi

Drogi na których ślady zniknęły
są jak moja nieogolona twarz
jak wysuszone winogrona
które ptaki wydziobały
Nie ma skrzyżowania,
na którym czekałem na ciebie,
kto wie co za trawa rośnie
w miejscu gdzie zostawiłem ślady.
Stoki są wąskie
i zniszczone jak stary dywan,
nie szukaj ścieżki
ścieżka zniknęła z tęsknoty.
Tęskniącą drogę
żurawie zabrały ze sobą,
zabrały od jesieni
na przyszłą wiosnę.
domy letniskowe bez właścicieli
cichy
domie letniskowy
w ogrodzie widać żółtą figę
a na drzwiach czarna kłódka
nie masz psa
żeby szczekał na ludzi
twój samowar nie grzeje
łóżko nie skrzypi
zardzewiało wiadro ze studni
tak samo jak schody
i grill na podwórku
pokój nie pamięta już
dziecięcego głosu
ludzkiego oddechu
wspomnienia wielu osób z miasta
marzną w twoich objęciach
na twojej bramie wisi wyrok który skreślił przeszłość
«DO SPRZEDANIA» tеl. 050 315 4. ..

nocne imaginacje

pewna cisza panuje w ciemnościach nocy
miasto zasnęło, księżyc śpi
wyobraźnia zabiera mnie stąd
ciemność szepcze do mnie
przed oczami sny miłosne
wieje wiatr rozłąki w snach nocy
w tej ciemnej nocy
na tej nieskończonej ulicy
leży cień zwany samotnością
smuci się w ciemności pokój
gdzie ciebie nie ma
serce
na co mi dwie ręce dwie nogi
dwa oka i dwoje uszu
na co mi tyle palców
czemu nie dałeś mi dwa serca Boże
gdyby bolało jedno
zamieniłbym na drugie
czułbym się lepiej
na co mi dwie nogi
żeby jedna trafiła na minę w Karabachu
kiedy szukałem siebie w spalonej wsi
na co mi tyle palców
na co
i tak pięć palców
trzyma moje zaniepokojone serce w dłoni
wybacz mi Boże

* * *
Będę prowadził monolog
poprawię siebie
patrząc na ciebie
tam gdzie nie ma lustra
widzę siebie lepiej na tobie
niż na lustrze
głęboko w twoje oczy patrząc
będę prowadził monolog
długi
pełny spowiedzi i prawd.

10 stycznia 2010 roku

ani 65
ani 70
ani 75
ani 80 rocznicę urodzin
mój ojciec nie spędził w swoim domu
ani krewnych nie było przy stole
ani rozrzuconych gdzieś sąsiadów
byliśmy sami -
tata
mama
dzieci
wnuki
szum morza
śpiew fal
i gwiazdy witające
tęskniącego tatę
oraz piaszczysty mały
ogród w Bilgeh
nie widać stąd Karamanu
ani śniegu nie ma
ani cienia drzewa
ani tendir1
ani sadż2 …
wnuki wiszą mu na rękach
urośliśmy
urośliśmy pozostając dziećmi
nie zastąpiliśmy matki
swojemu tacie
minął jeszcze jeden jubileusz
10 stycznia
dom letniskowy
szum morza
śpiew fal
z daleka unoszący się śpiew
karabachskiego bilbila
oraz gwiazdy
nie potrafiające wyciszyć tęsknotę taty

Ballada o dziewięciu drzewach orzechowych

moja mama przymusowo wysiedlona do miasta
dwa razy wzruszyła się bardzo:
raz, kiedy kupiłem z bazaru orzechy na święta…

na bardzo starym drzewie orzechowym
wrony swawolą
pod suchymi liśćmi
śpią kilkuletnie świąteczne orzechy
dziewięć drzew orzechowych
rosło na naszym podwórku
co jeden większy od drugiego
co jeden wyższy od drugiego
jeszcze te w ogrodzie na wsi…
co teraz pozostało
z naszego podwórka
i ogrodów
gdzie wrony rządzą
rzucając w naszą głowę
naszymi orzechami
drzewa orzechowe bez właściciela
są utęsknione przez kogoś
drzewa orzechowe bez właściciela
są rąbane siekierą wroga
i kradzione
może schowane są w szufladach jakichś mebli
moje dziecięce wspomnienia
za każdym razem jak otwierają się drzwi
wspomnienia jednego dnia rozchodzą się w obcym pokoju
na obcej pościeli
może schowane w szafie sąsiada
przywiezionej w jakiś sposób
straszy mnie hałas
otwieranej szuflady
nawet okno wylewa łzy
za drzewem czekającym na pieszczotę rodzimego wiatru
…może leżą garbate na podłodze
moje wspomnienia…
jestem kimś kto już nie ma prawa zrywać twoich owoców
drzewo orzechowe
nie płacz rozpaczliwie
jak moja matka…